Prowadzę auto od ponad roku. Może to niezbyt długo i może zdarza mi się jak każdemu kierowcy jakaś wpadka, ale to co spotkało mnie dziś, to już przekroczenie wszelkich granic. Oberwało mi się chyba za wszystkie kobiety za kierownicą.
Wiadomo jak jest we Wrocławiu z parkingami. Czasami w godzinach szczytu ze świecą szukać wolnych miejsc, zwłaszcza w okolicach cieszących się dużym zainteresowaniem np. urzędy, sądy, organizacje publiczne itp. Czasami rzeczywiście lepiej wsiąść w tramwaj, niż jeździć w kółko w poszukiwaniu wolnego miejsca lub desperacko parkować kilometr albo lepiej od miejsca docelowego. Atmosfera w aucie takiego poszukiwacza skarbu - czyli wolnego miejsca parkingowego bywa napięta i często łatwo o utarczki, złośliwości, klaksony i stłuczki. I tak też jeździłam w poszukiwaniu wolnego miejsca postoju jak większość zdesperowanych mieszkańców Wrocławia. W końcu znalazłam kierowcę wyjeżdżającego i zwalaniającego miejsce. Radość jednak nie trwała zbyt długo, bo pan stojący za mną zaczął intensywnie trąbić. Pomyślałam, że chyba nie ma jak przejechać, bo parking był dość ciasny i przejechałam kawałek do przodu, aby umożliwić mu przejazd. Pan wykorzystał sytuację i wjechał na upatrzone przeze mnie miejsce. Mój wrzucony kierunkowskaz sygnalizujący wjazd na parking, najwyraźniej Panu nie przeszkadzał. No cóż pomyślałam: poszukam miejsca gdzie indziej, ale stanęłam na chwilę żeby uspokoić swoje nerwy. Pan, który najwyraźniej z kulturą jazdy się nie spotkał, najprawdopodobniej wystraszył się, że zaraz skomentuję jego bezczelne zachowanie i postanowił mnie wyprzedzić w działaniu. Zaczął mnie publicznie wyzywać. I tak zaczęła się pyskówka. Widocznie Pan był w niezbyt dobrym humorze i wyładował całą złość w poszukiwaniu miejsca parkingowego na mnie. W dodatku oberwało mi się za wszystkie kobiety za kierownicą. Zwróciłam Panu dyskretnie uwagę, że nadużywał klaksonu w terenie zabudowanym tylko po to, żeby wbić się bezczelnie na parking i kulturalnie odjechałam. Brak słów. Takich mamy kierowców w Polsce. I nie chcę żeby to zabrzmiało feministycznie, ale z reguły wszystkiemu winna jest baba za kierownicą. A prawda jest taka, że niestety w większości polskich miast pojawiają się kłopoty z miejscami parkingowymi, a w godzinach szczytu paraliż miasta. I niestety winni jesteśmy sobie sami bo wygodnictwo bierze górę nad zdrowym rozsądkiem. Kierowcy parkują w olbrzymich odległościach od innych aut i nieszczególnie przejmują się brakiem wolnych miejsc dla innych samochodów. Z kulturą jazdy też jest coraz gorzej. Najwyraźniej niektórzy powinni się zapisać na jogę lub skorzystać z babskich zabiegów SPA. Może to byłoby jakieś rozwiązanie na takich delikwentów...
Trzymajcie się babeczki razem na drodze i do zobaczenia!